Partia nie ta sama, ale taka sama

Posiedzenie Rządu PRL

Pobieżny rzut oka na moje wypociny mówi, że pierwszy raz użyłem określenia „narodowo-socjalistyczna” w odniesieniu do PiS ponad pięć lat (w tekście Biedroneczko, biedroneczko…). Choć od tego czasu partia aktualnie rządząca stała się bardziej socjalistyczna niż narodowa, to moja opinia o szajce Kaczyńskiego i spółki spowszedniała i weszła do powszechnego obiegu. Jedynie tępaki z germańskiej opozycji (PO i Nowoczesna) i skrajni debile (Razem) wciąż przezywają „Prawo i sprawiedliwość” prawicą… Za to wszyscy bez wyjątku dostrzegają niesłychane podobieństwo osoby przywódcy PiS do jednego z wodzów jedynie słusznej (swego czasu) partii. Różnice zaznaczają się tylko w określeniu, o którego pierwszego sekretarza chodzi. Niektórzy widzą w Kaczyńskim Gomułkę, JKM pokusił się o porównanie go do Bieruta, ja łudzę się, że jest to „tylko” Gierek.

Wielu marzy o podróżach w czasie i oto na naszych oczach owo marzenie się częściowo spełnia – mamy dziś w Polsce realia społeczno-polityczne żywcem wyjęte z lat siedemdziesiątych XX wieku. Pierwsza połowa dekady, wszystko idzie jeszcze z impetem, rozpędzone pożyczonymi pieniędzmi. Aparat partyjny czuje mandat ludu, piętnuje wady słusznie minionego okresu, nie widzi przy tym swoich. Towarzysze cieszą się przywilejami władzy i pogrążają kraj. Wydaje im się, że odgadują niewypowiedzianą intencję, pragnienie całego narodu, że są ramieniem sprawczym dobrej zmiany, że dzięki Nim w Polsce nastanie kraina wiecznej szczęśliwości. Tak było i (niemal) tak samo jest dziś.

Jedyne co zyskamy dzięki towarzyszom z PiS, to dodatkowe miliardy długu, dalsze ubożenie i rozwarstwianie społeczeństwa, pauperyzację na szeroką skalę. Zapowiedziane już mgliście, ale nawet w takiej niejasnej postaci przerażające, podwyżki podatków, ustalą pozycję umęczonej klasy średniej w Polsce na kolejne lata. Wprowadzenie wizji Kaczyńskiego/Morawieckiego cofnie nas o 40 lat i znów będziemy żyć w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.  Dowodem tego jest to co widać na co dzień – mamy już niemal komplet cech tamtej Polski:

  1. Partia rządząca obsadza swoimi ludźmi wszelkie możliwe stanowiska. Ponieważ ma ich ograniczoną, w stosunku do własnego zapotrzebowania, ilość to mnoży rządowe posady poprzez pączkowanie państwowych instytucji, ich fikcyjną reorganizację (np. likwidację jednego ministerstwa i utworzenie kolejnego, pod zmienioną nazwą), albo nacjonalizację. Dla nomenklatury miejsca pracy muszą się znaleźć!
  2. Partia wie, że podstawa sukcesu to zadowolenie mas. Zapewnia je sobie dwutorowo: poprzez celnie dawane łapówki (500+, Mieszkanie+ itp.), oraz zmasowane działania propagandowe. Nie bez powodu jednym z pierwszych działań towarzyszy z PiS było opanowanie państwowych mediów. Wiadomo przecież, że kiedy Lenin mówił iż „kino najważniejszą ze sztuk”, nie miał na myśli walorów artystycznych kinematografii, tylko propagandową moc ruchomych obrazków.
  3. Partia tępi „badylarzy”. W latach 70-80 ubiegłego wieku mianem takim określano prywatnych uprawców kwiatów ozdobnych pod szkłem. Byli to zazwyczaj ludzie bardzo majętni i przez to kłuli bogactwem w oczy towarzyszy z PZPR. Wobec badylarzy stosowano wszelkiego rodzaju szykany, najczęściej finansowe. Zupełnie jak dzisiaj wobec prywatnego biznesu. Dzisiejsza Partia także nienawidzi ludzi, którzy bogacą się choćby odrobinę bardziej od „średniej krajowej” (chyba, że należą do grupy trzymającej dziś władzę, oczywiście). Słyszeliśmy przez ostatnie miesiące dziesiątki zapowiedzi podwyżek podatków, zawsze dotykających bogatszych zdecydowanie bardziej, niż biedniejszych. Niektórzy prominentni politycy PiS mówią wprost, że skoro bogaci mają pieniądze, to należy im je zabierać. Mimo, że w kampanii wyborczej obiecywali, że będą podatki obniżać (np. zwiększając kwotę wolną od podatku).
  4. Partia wymachuje szabelką. „Zwarci i gotowi” – to było hasło, którym rząd II RP uspokajał Polaków, iż dopiero co odzyskanej niepodległości już nigdy nie stracimy. Skończyło się to klęską wrześniową, choć teoretycznie nie powinno. Polska w 1939 roku nie odstawała tak bardzo militarnie od Niemiec jak to się dziś powszechnie sądzi. Zawiodło dowództwo i błędy taktyczne, niezrozumienie nowoczesnych metod prowadzenia wojny, ale przede wszystkim – zawarte sojusze. Dawały nam one złudne poczucie bezpieczeństwa, kiedy w rzeczywistości oddawały Polskę na pożarcie Niemcom i Rosji. Zarówno Francuzi, jak i Anglicy, nie traktowali nigdy Polaków jako równorzędnych partnerów. Nie traktują nas tak także i dziś. No i jeszcze „łaska” jaką nieustannie robimy USA… Dyplomacja w wykonaniu PiS leży tak samo, jak działo się to w epoce PRL: polegamy na naszej wątpliwej sile militarnej i „żelaznych sojuszach”. Z Macierewiczem i Waszczykowskim sterowanymi zakulisowo przez Kaczyńskiego, jesteśmy słabi w tych wszystkich kluczowych dla bezpieczeństwa państwa dziedzinach.
  5. Rozgrzeszający etos – wszystkie ekipy po 1989, których politycy wywodzili się z tzw. „demokratycznej opozycji PRL”, uzurpują sobie bezdyskusyjne prawo do sprawowania rządów nie oparte na własnej wiedzy, doświadczeniu życiowym, osiągnięciach biznesowych, czy choćby praktyce na stanowiskach zarządczych, tylko na fakcie iż byli w opozycji do Jaruzelskiego. Ileż to razy słyszeliśmy zarzuty jednych solidarnościowych „kombatantów” wobec drugich, że ci pierwsi mają większe prawo do władzy, zasług, pieniędzy, mądrości… bo byli internowani w stanie wojennym! Jakby sam fakt przesiedzenia w „internacie” kilku dni/tygodni/miesięcy dawał im dożywotni glejt na przywództwo. Zachodzi tu kolejne podobieństwo i to od razu do dwóch zaprzeszłych epok: w dwudziestoleciu międzywojennym obóz Piłsudskiego trzymał mocno władzę opierając się na micie Legionów i kulcie Marszałka. W PRL zasługami, które upoważniały do sprawowania władzy było przejście szlaku bojowego od Lenino do Berlina, albo „utrwalanie władzy ludowej” zaraz po wojnie… Wszędzie tu, wyższe lub niższe funkcje państwowe sprawują ludzie najczęściej się do tego nie nadający… Mierni, ale wierni. To największa tragedia dzisiejszej Polski.

Przyszedł już chyba czas na większą zmianę. Nie może być tak, że gnijemy za życia przez działania niewielkiej w gruncie rzeczy grupy osób! Nas jest więcej! Wielu wydaje się, że „Partia” jest i była zawsze, bo nie da się inaczej. Bo to najlepszy system, bo demokracja jest najdoskonalszym z ustrojów… Trudno wprost takiemu twierdzeniu przytaknąć, ale i zaprzeczyć! Tak samo jak nie można mówić, że kapitalizm się w Polsce nie sprawdził… Bo ani jednego, ani drugiego w czystej postaci NIGDY w Polce nie było! Mamy różnorakie potworki, które udają nie to czym naprawdę są. Dziś rządzą nami ludzie, którzy do władzy doszli dzięki skomplikowanemu, po części niejawnemu systemowi wzajemnych zależności i powiązań. Nie ma to zupełnie nic wspólnego z wolnością, ani nawet demokracją (która wbrew temu co się ludziom wydaje, nie niesie powszechnej szczęśliwości, bo przynosi niewolę każdemu, kto nie należy do dominującej grupy). Władza zależy przede wszystkim od wpływów na działanie kluczowej instytucji państwowej, czyli telewizji i urzędów oraz państwowych firm, które są żywicielami szerokiej rzeszy pasożytujących na pracy normalnych Polaków działaczy partyjnych i ich rodzin.

Czas z tym skończyć. Oswoiliśmy się już faktem, że żyjemy w XXI wieku. Zobaczyliśmy wystarczająco dużo, żeby móc odrzucić zapleśniałe dogmaty minionego stulecia. Nie przystają one zupełnie do nowych wyzwań, do czasów współczesnych. Każą nam utrzymywać wystawną, bizantyjską niemal władzę opartą na samo sobie nadanym prestiżu, zamiast sprawną, efektywną, szybką i tanią administrację na miarę współczesnych czasów. Utrzymując dzisiejsze status quo stoimy wciąż w początkach wieku XX. Sto lat doświadczenia wystarczy. Czas podziękować urzędniczej hordzie, rozgonić dystyngowaną elitę władzy. Czas się ocknąć.

Więcej już niedługo.