Rząd się zawsze wyżywi
Towarzysze z panującej nam aktualnie narodowo-socjalistycznej szajki czują się świetnie na swych posadach. Oswoili się już z gabinetami które im przydzielono, zaprzyjaźnili z przemiłymi (jak zawsze) sekretarkami, nacieszyli się zewnętrznymi oznakami władzy: limuzynami, wypasionymi komórkami, służbowymi mieszkaniami, respektem jaki wywołują wobec maluczkich… Teraz aktyw PiS pragnie czegoś więcej, więc partia im daje: wincyj piniondzów!
Ponoć rząd PiS pobił rekord Europy w ilości urzędników w randze ministra. Opłacamy takich aż 117! To właśnie im partia postanowiła dać podwyżkę. No bo przecież cudze to się tak lekko wydaje, jak powiedział artysta…
No a co z tego, że obiecywano zupełnie co innego? Przecież towarzysze z PiS-u mają „rację” i głosy społeczeństwa po swojej stronie. Wydaje się im zatem, że mogą więcej… że mogą wszystko!
Każdy Polak tęskni za stabilizacją. Jest stanie znieść wiele, byleby miał co do garnka włożyć i na głowę mu nie kapało. Istnieje jednak owej stoickiej cierpliwości granica. Testują ją wszystkie po kolei rządy post-komunistyczne. Każda partia naciąga strunę, a czasem ją popuszcza. PiS wystartowało z olbrzymim kredytem zaufania (zupełnie niezasłużonym), ale w iście olimpijskim tempie go przejada. W końcu być może, populista Kaczyński będzie ostatnim post-solidaruchurem u steru polskiego państwa. Mam szczerą nadzieję, że tak się stanie.