Syndrom odstawienia

#175 Movies and Popcorn

Doprawdy możecie mi zazdrościć spokoju, jaki w spłynął na mnie po ostatnich wyborach. Mam to wszystko w dupie. Mam gdzieś, czy bardziej prawo złamie PO, czy mocniej nagnie konstytucję PiS. Siedzę sobie wygodnie na kanapie, zajadam popcorn, piję słodką kolę i oglądam wiadomości niczym doskonałą komedię. Może troszkę tragifarsę, ale z pewnością po seansie nie targają mną żadne mocniejsze uczucia. Ani nie zgrzytam zębami, nie ubieram się by biec na marsz protestu „Komitetu Odstawionych od Koryta”, ani nie wzuwam kościołowych butów coby iść Bogu dziękować za zwrócenie władzy w ręce PiS. W końcu co za różnica czy Rzeczpospolita umrze na dżumę, czy na cholerę? Jeśli Polacy postanowili popełnić samobójstwo, to co można jeszcze zrobić?

Mam już jedynie dosyć ciągłych pytań i dociekań, kończących się zawsze tą samą obelgą: nie widzisz, że PiS zabiera nam wolność? Och ty PiS-owcu! Odpowiadam więc zbiorowo: widzę co robi PiS. Nie widzę jednak w tym niczego, czego nie miałaby na sumieniu także PO! Przez osiem długich lat nieustannie biłem na alarm przytaczając kolejne sprawki szajki trzymającej władzę. Pokazywałem jak zagarniają jej co raz więcej, jak odbierają nam nie tylko wolność, ale także nasze ciężko zarobione pieniądze. Byliście na to kompletnie ślepi, tylko dlatego bo tamta ekipa miała za sobą media którym ufacie. A one o tych sprawach po prostu nie mówiły. Dziś nie zmieniło się moi drodzy zupełnie nic! Tak jak wtedy – parlament i prezydent robią swoje nie oglądając się na nikogo. Tylko partia aktualnie rządząca zapowiedziała, że naruszy istotne interesy pewnych zagranicznych koncernów, tak się składa posiadających w Polsce szereg telewizji, stacji radiowych i czasopism. No i że rozliczy nieco platformerską szajkę z jej złodziejskich sprawek. Dlatego te dwie grupy – odstawionych od władzy i odstawionych od państwowych wpływów i pieniędzy, kolejny raz łączą szyki aby tym głośniej larum grać i targać szaty na gewałt okrutne jakie się na nim odprawia. Chuj im w dupę.

A problem Polski to nie jest PiS z pełnią władzy w grudniu 2015 roku, tylko tajne ustalenia z podwarszawskiej Magdalenki A.D. 1988/89.

Obrady w Magdalence 1989. Na zdjęciu widoczni m.in. Lech Wałęsa, Bronisław Geremek, Lech Kaczyński i Czesław Kiszczak.

To właśnie tam, drodzy moi, skompromitowani komuniści oddali władzę w ręce utopijnych socjalistów oraz zgrai agentów i złodziejaszków, w zamian za glejt nietykalności. To tam przypieczętowane zostało kolejne ćwierćwiecze męki Polaków. XXV lat tylko nieco lżejszego reżimu niż ten, który kierował ludem pracującym miast i wsi Polski Ludowej między latami 1944 i 1989. I już słyszę Wasz krzyk, że przecież jak tak można porównywać przebrzydłych komunistów z PZPR do „naszych” dziarskich chłopaków z Solidarności?! Ano można. Jedni i drudzy coś tam budowali. Ci pierwsi stawiali Polskę praktycznie na nowo – nie dość że w innych granicach, to niemalże zrównaną z ziemią. I mieli „jakieś” osiągnięcia. Obiektywnie patrząc nie można im ich odmówić. Ci drudzy mieli zatem zadanie niby to prostsze – wystarczyło dać ludziom wolność i pozwolić się im bogacić. Niestety nie wyszło z tego wiele, choć tak jak poprzednio: no przecież „jakieś” osiągnięcia te solidaruchy przecież mają! Chodzi tylko o tę skalę. I wizję. Moim zdaniem można było zrobić więcej. Zarówno w PRL jak i III RP.

Bo Polak nie zadowoli się „jakimś” tam sukcesem. Nie wystarczy mu namiastka wolności. Chce mieć w końcu całkowite powodzenie i wolność absolutną! I tu się zgadzam. Też o tym marzę. Chcę do tego dążyć pod światłym przewodnictwem całkowicie obywatelskiego ruchu. Ale wiem, że ani z poprzednim reżimem, ani z tymi dzisiejszymi nie ma co na te dwie proste rzeczy liczyć. Bo jeśli Wy uważacie, że zbudowanie po kilkudziesięciu latach za zachodnią Europą kilkuset przepłaconych kilometrów autostrad i wybrukowanie betonową kostką absolutnie wszystkiego dokoła to sukces całkowicie wystarczający, to nigdy między nami zgody nie będzie. Moim zdaniem tak jak roztrwoniono ogromny wysiłek Polaków za czasów PRL, tak samo dziś marnotrawione są gigantyczne zasoby finansowe, infrastrukturalne, geologiczne a nawet (co najgorsze) ludzkie! I nie ma co się łudzić, że żonglując raz jedną raz drugą partią post-solidarnościową można w końcu z tym skończyć. Nic z tego. Ci ludzie po prostu nie są w stanie pewnych rzeczy ogarnąć. Zrozumieć. Ich umysły chodzą wciąż w rytm wyuczony w dawnych czasach. Przytłaczająca większość posłów, ministrów czy innych urzędników, nie ważne czy z PiS, PO, SLD czy PSL, nigdy nie miała do czynienia z pracą zarobkową inną niż (w najlepszym wypadku) etat na uczelni, albo w samorządzie. Nigdy nie wypełnili samodzielnie PIT-u. Nie musieli martwić się jak uskładać na ZUS, bo akurat miesiąc był słabszy i ledwo starcza na życie. Nie dali nigdy nikomu pracy i nie poznali związanych z tym faktem w Polsce wątpliwych przyjemności… Ci ludzie mają zawsze jedno remedium na każdą obywatelską bolączkę: kolejną ustawę, następną nowelizację ustawy. Nowy urząd, zmianę nazwy i poszerzenie kompetencji już istniejącego. Zatrudnienie kolejnych urzędników. Zwiększenie budżetu, większy deficyt budżetowy, nowe zasiłki, zwolnienia, ulgi, a potem oczywiście od razu nowe podatki, zwyżkę stawek… Dokręcanie śruby.

No a kiedy Polak nie jest w stanie już w tym wszystkim się poruszać, to zaczyna kombinować. I każda władza ma na to jedną radę: inwigilować, śledzić, kontrolować, prowokować, podsłuchiwać, zbierać materiał dowodowy… PiS właśnie zwiększa poziom inwigilacji. Tak samo jak robiła to sukcesywnie Platforma przez wszystkie lata swoich rządów. Nihil novi sub sole.

I doprawdy mi to loto, czy okrada mnie Tusk, Petru, czy Kaczyński. Co to za różnica? Estetyczna może? A niechby i premierem był największy świntuch i cham, byleby tylko odpieprzył się w końcu od moich pieniędzy i dał mi żyć po swojemu! Powtarzam to wciąż i będę to robić póki mi sił stanie: nie będzie w Polsce dobrze tak długo, jak rządzić nami będą pogrobowcy PZPR i Solidarności. Aż nie znajdzie się władza, która w końcu zauważy, że pieniądze są wydawane najlepiej tylko przez tych, którzy je w pocie czoła zarabiają, a nie przez urzędników. Że prawo jest tym lepsze i bardziej przestrzegane, im jest go mniej i jest prostsze. Że bogactwo nie bierze się z dotacji. Że ludzie zarobią i na lekarza i na swoje emerytury, jeśli nie będzie im się zabierać większości pieniędzy w podatkach. Że nie wszystko musi być uregulowane ustawą i skontrolowane przez ministra. Że państwo jest wtedy dobre, kiedy władza jest mała i ma co raz mniej do robienia…

Teraz jest wszystko do góry nogami. I pięknie opisuje przytoczona dziś przez Gwiazdowskiego złota myśl:

 

Co w przełożeniu na język pospolity znaczy:

Jeśli Twoją odpowiedzią na każdą porażkę rządu jest „więcej rządu”, to jesteś niczym alkoholik, który chce się zapić do trzeźwości. Will Spencer.