Towarzysz Generał, czyli Trzecia RP

Jaruzelski Wałęsa

Generał Wojciech Witold Jaruzelski (herbu Ślepowron) nawet po śmierci budzi emocje. To kolejny efekt zaniechań „naszych” polityków, którzy „wywalczyli” nam „wolność” w 1989 roku. Bo mogło być zupełnie inaczej.

Władza będzie sobie w najbliższych dniach uroczyście świętować ćwierćwiecze od dnia „Pierwszych Wolnych Wyborów”. Oprócz lokalnego Noblisty (na zdjęciu powyżej), ma nawet przyjechać czarnoskóry prezydent naszego aktualnego wielkiego sojusznika, który też może się pochwalić otrzymaniem tego zaszczytnego wyróżnienia. Co prawda złoty noblowski medal, który Barack Hussein Obama II dostał jakby „na zachętę” okazał się nietrafioną inwestycją. USA prowadzą przecież za jego rządów równie wiele wojen jak robiły to przez ostatnie kilkadziesiąt lat, no ale liczy się prestiż. Będzie uroczyście i na poduszkach.

Właściwie Jaruzelski zrobił obecnej szajce rządowej prezent. Gdyby żył, to nie wypadałoby go nie zaprosić na owe okolicznościowe szopki. W końcu jak powiadają wszyscy od lewa do prawa (i co najśmieszniejsze – zgodnie z prawdą), to On był „architektem Okrągłego Stołu”. Co do tego nie ma sporu. Zupełnie różnie wypada za to owego bezspornego faktu ocena.

Jedna strona uprawia bezczelną propagandę wybielając ludzi, których wybrał sobie Jaruzelski z Kiszczakiem aby podzielić się z nimi miejscem u żłobu. Druga strona podkreśla jedynie jaki to z Jaruzelskiego był okrutny dyktator i żądała dla niego kary śmierci. Jedni i drudzy mocno przesadzają.

Generał (a potem Prezydent) Jaruzelski to postać nie z mojej bajki, ale nazywanie go zbrodniarzem, porównywanie do Stalina to gruba przesada. Dla mnie to bardziej taki Obywatel Piszczyk, który chyba nawet samemu sobie nie potrafił okazać prawdziwego oblicza. O ile w ogóle takowe posiadał. Do władzy doszedł drobnymi kroczkami, długo nie wyrywając się na pierwszy plan, ale zawsze starając się mieć haki na swoich konkurentów. Jeśli któryś z partyjnych kacyków odpadał z dalszej gry, to nigdy nie był to Jaruzelski.

Doskonale sprawdzał się w roli wojskowego, mundur mu służył. Dawał swego rodzaju zbroję. Sądzę, że Jaruzelski wdziewając go przeistaczał się w postać którą całe życie grał: wielkiego dowódcę , wsławionego szeregiem wygranych bitew przeciwko hitlerowskiemu okupantowi, który w jednym szeregu z braterską Armią Czerwoną wyzwolił Polskę. A potem zabetonował tu Władzę Ludu. On święcie wierzył, że tak być musiało. Inaczej być po prostu nie mogło.

Kiedy kasa PRL-u stała się pusta, partyjni kacykowie postanowili użyć sprawdzonej po wielokroć metody na rozwiązanie takiego problemu: rozpętać wojnę która ukryje wszystkie długi i zmobilizuje obywateli do jeszcze większego wysiłku. Z braku wroga zewnętrznego, 13 grudnia 1981 roku rozpoczęła się wojna domowa. Dzięki skrupulatnemu planowaniu i dyscyplinie podległego Jaruzelskiemu sztabu, „Operacja Z” przebiegła sprawnie i bez większych kłopotów.

I wszystko było dobrze przez lat kilka, kiedy to wyszło na jaw, że jednak z Jaruzelskiego to może i byłby dobry dyrektor PGR-u, ale premier to z niego dupa. Rokiem granicznym okazał się być 1989. Jaruzelski (ponoć za namową Kiszczaka) postanowił oddać część władzy opozycji. Oczywiście nie byle jakiej, ale starannie wyselekcjonowanej. Wszystko odbyło się podczas tajnych rozmów w podwarszawskiej Magdalence. Potem już z górki: 4 czerwca odbyły się prawie wolne wybory, reszta jest mniej więcej znana każdemu. W czym tkwi zatem haczyk? Oczywiście w fakcie, iż tzw. „nasi”, czyli cała post-solidarnościowa elita dzierżąca dziś w Polsce władzę, skrupulatnie dotrzymuje słowa danego Jaruzelskiemu w Magdalence.

W III RP włos nie spadł z głowy żadnemu komunistycznemu przestępcy. Pytanie, które się w tym miejscu ciśnie na usta brzmi: dlaczego? Odpowiedź może być tylko jedna: ze strachu. Cała ta, pożal się Boże „elita”, jest po pachy upaprana w różne kompromitujące sprawki. Teczki wciąż sprawują w Polsce władzę. Nie ma czemu się dziwić, że panicznie boją się oni tknąć tabu jakim jest poprzedni reżim. Ten odwdzięcza im się (jak dotąd) milczeniem. Tracimy na tym my wszyscy, bo ta banda nieudaczników i oszustów poobsadzała wszystkie kluczowe instytucje pozwalające kontrolować życie gospodarcze i społeczne kraju. To przez ich zaniechania i najzwyklejsze pospolite złodziejstwo, jesteśmy wciąż w ogonie Europy.

Fałsz.

Tak powinno brzmieć jednowyrazowe motto III Rzeczpospolitej. W tym kraju nic nie jest takie za jakie się podaje. Obiektywne media są nieobiektywne, politycy nie dotrzymują po wielokroć składanych obietnic, sądy sądzą według życzenia władzy, bezpłatna opieka zdrowotna jest bardzo droga a przymusowe ubezpieczenie emerytalne nie zabezpieczy nikogo na starość…

Polska jest jak Jaruzelski. Rządzący dziś Polską otrzymali władzę z rąk Towarzysza Generała, nie ma zatem co się dziwić, że nie byli go w stanie sprawiedliwie osądzić przez z górą 20 lat! Robili tak, bo trzymali sztamę. Omertà – zmowa milczenia i porażający strach spowodowały dziwną niemoc prawną wobec kilku starców, którzy na dodatek wcale nie próbowali się ukrywać przed wymiarem sprawiedliwości. Najciekawsze przy tym, że takie zwlekanie działało tak naprawdę przeciw Generałowi Jaruzelskiemu! Bo zastanówmy się – jaki wyrok mógłby on otrzymać? Za jakie działania jest bezpośrednio odpowiedzialny? Przecież nie za wszystkie te ok. 100 ofiar Stanu Wojennego… Wyrok byłby w najgorszym wypadku niewysoki, a z pewnością jego wykonanie by zawieszono. Jaruzelski mógł mieć to dawno za sobą i teraz w spokojności dożywałby swoich lat.

Ale taki precedens stanowiłby w oczach obecnie rządzącej szajki śmiertelne niebezpieczeństwo! Bo dowodziłby, że władzę można w ogóle sądzić! A teraz zastanówcie się, za co należy się większy wyrok: za 100 ofiar Stanu Wojennego, czy za miliony emigrantów, babilońskie zadłużenie Polaków, kradzież 153 miliardów złotych z prywatnych funduszy emerytalnych i w końcu za gigantyczny wzrost ilości samobójstw w ciągu ostatnich kilku lat?!

Samobójstwa w Polsce 2007-2013