Pół procenta na kościół to za mało

Pan Ksiondz

 

W trakcie tajnych negocjacji Minister Cyfryzacji Michał Boni (były tajny współpracownik SB)., ustalił sobie z przedstawicielem polskiego oddziału Kościoła Katolickiego Kazimierzem Nyczem (który kiedyś dziarsko oparł się próbom werbunku ze strony SB), że Rzeczpospolita odda 0,5 punktu procentowego należnego podatku dochodowego wybranemu związkowi wyznaniowemu od każdego podatnika, który sobie tego zażyczy. Jest to oczywiście wielki skandal!

Oznacza to ni mniej ni więcej, że stawka podatku dochodowego w Polsce mogłaby być co najmniej o 1,5 punktu procentowego niższa niż obecnie, bez absolutnie żadnej różnicy we wpływach do budżetu z tego tytułu! Powtórzę to jeszcze raz: podatek dochodowy w naszym kraju mógłby być na poziomie 16,5% zamiast obecnych 18% i z tego powodu „budżet” NIC BY NIE STRACIŁ!

Ten prosty fakt wynika z tego, że jeśli od dawna już możemy kierować 1% podatku na dowolnie wybraną „organizację pożytku publicznego”, a teraz dochodzi 0,5% „na księdza”, to gdyby odciąć te dwie grupy pasożytujące na naszych pieniądzach od budżetowej dojnej krowy, moglibyśmy w efekcie mieć jeden z najniższych podatków PIT w Europie! Jestem całkowicie pewien, że jakby tak jeszcze poszukać tu i ówdzie, i znaleźć więcej miejsc gdzie marnotrawione są nasze ciężko zarobione pieniądze (np. na nagrody dla urzędasów na szczeblu centralnym), to bez problemu moglibyśmy wrócić do tuskowych 3 x 15 sprzed 8 lat!

Co więcej – jestem za tym, żeby w dalszym ciągu kościoły brały pieniądze z naszych podatków. Nawet większe niż te 0,5%! Tylko w sposób ździebko bardziej sprawiedliwy niż ma to być teraz: jeśli ktoś chce przekazać „1%” na przykład dla księdza, to niech jego stawka podatkowa zostanie powiększona o ten 1 punkt procentowy. W ten sposób wszyscy ateiści mogliby płacić np. 15% podatek dochodowy a wszyscy pragnący podziwiać strzeliste wieże kościołów mieliby ten podatek o oczko wyższy. Jako że mamy ponoć w kraju grubo ponad 90% katolików, z pewnością ich kościół rósł by najszybciej i najwyżej.

No chyba, że okazałoby się iż z tą religijnością to nie jest do końca tak pięknie jak próbują nam to wmówić niektórzy…

Na razie mamy jednak boniowy kompromis (tak kompromis – bo to katabasy łaskawie zgadzają się na likwidację „Funduszu Kościelnego” w zamian za podatkowy haracz – i to pod warunkiem wyrównywania przez Rzeczpospolitą ewentualnych „strat” przez początkowe lata). Trzymam zatem kciuki za Kościół Latającego Potwora Spaghetti (http://kosciol-spaghetti.pl/), który wystąpił niedawno o urzędową rejestrację w polskim Rejestrze Kościołów i Związków Wyznaniowych. Co ciekawe, urzędnicy (ci od Boniego) zamiast po prostu dokonać wpisu i potwierdzić to zgrabnym dokumentem z okrągłą pieczęcią, zażądali ekspertyzy(!) od religioznawców z UJ. Ci, usiedli, podumali, pogadali i wysmarowali wieloznaczną niczym objawienia fatimskie opinię, zawierająca m.in. takie stwierdzenie:

Przede wszystkim jednak, musi pojawić się refleksja natury zasadniczej: czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący.

Tako rzeczą zacni doktoranci religioznawstwa Banek i Czarnecki. No ja nie wiem, ale ów uczony wywód byłby dla mnie tak samo prawdziwy gdyby zamienić występującą w nim nazwę związku wyznaniowego na Kościół Katolicki! Wiele razy powtarzałem, że niedorzecznym wydaje mi się coby „w miarę rozsądni” i co więcej „wykształceni” ludzie poważnie traktowali judeochrześcijańskie klechdy, które rzymscy katolicy uznają za objawione prawdy…

Rejestracja jest więc na razie „w toku”, ale mam nadzieję że dojdzie do skutku. Wiem zatem kto dostanie moje 0,5%. Szkoda, że nie więcej. Propagowanie boskiej osoby Jego Makaronowatości wydaje mi się o wiele rozsądniejsze niż zapewnianie dolce vita facetom w sukienkach (i nie chodzi tu o posłankę Grodzką).

Flying_Spaghetti_Monster_Icon_by_TestingPointDesign