Premier zrobi nam dobrze (w 2035 roku)

Znany miłośnik podniebnych wojaży, premier-kłamca z Gdańska, uchylił dziś rąbka tajemnicy. Ujawnił wyniki dalekosiężnych badań swojego rządu. Wyszło z nich, że nie tylko „jest dobrze”, ale „będzie dobrobyt”! I to już za niecałe ćwierć wieku – w roku 2035… Tako rzecze Tusk.

Umiłowany Przywódca napomknął o tym podczas przemówienia z okazji konferencji na temat „Specjalnej Strefy Demograficznej”, jaką sprytni samorządowcy chcą uruchomić w województwie opolskim. Ma to być jakiś zestaw łapówek dla obywateli, poprzez który politycy chcą zmniejszyć odpływ ludności regionu i zwiększyć ich dzietność, która teraz jest jedną z najniższych w Polsce. Tusku ma oczywiście typowo socjalistyczny sposób na zaradzenie problemowi – sprawą ma się zająć rząd i coś zrobić, ale przede wszystkim trzeba „tworzyć miejsca pracy”.

Jak za zwiększanie bierze się polityk łże-liberalnej partii, to wiadomo że efekt może być jedynie odwrotny. Widać to zresztą w raportach GUS-u, które choć są bezczelnie fałszowane (całkiem jak kreatywna księgowość Rostowskiego), ale mimo to widać w nich wyraźny trend: bezrobocie pikuje w górę. Jedynym sposobem na naprawę sytuacji to oczywiście wprowadzenie liberalnej gospodarki wolnorynkowej i w końcu obniżenie w Polsce podatków! Podsumowanie wpływów podatkowych za ostatnie miesiące wyraźnie pokazuje, że punkt nasycenia na krzywej Laffera mamy za sobą i fiskalizacja w Polsce przekroczyła możliwe do udźwignięcia dla gospodarki maksimum.

Ten prosty fakt nie może jakoś znaleźć drogi do mózgów rządzącej szajki i nie ma co się łudzić, że kiedykolwiek znajdzie. Zamiast tego Tusk opowiada bajki o „dogonieniu średniej europejskiej” – bądźmy szczerzy – jest to możliwe tylko wtedy, jeśli owa średnia znacząca się obniży. Co niestety jest możliwe. Bo całą Europą rządzą zastępy tuskopodobnych zombie.

A ludzie przestaną spierdalać z Polski dopiero wtedy, kiedy przestanie im się odbierać w podatkach większą część dochodów. Tylko (i aż) tyle.