Donald Budowniczy
No i szczęśliwie jesteśmy już po. Szajce trzymającej władzę wydaje się, że jej się udało, ale oczywiście jak niemal w każdej sprawie – są w błędzie.
To już naprawdę ostatnie podrygi, choć pogrobowcy Magdalenki zamiast po cichu zniknąć z pola widzenia Polaków, mają zamiar odejść z hukiem. Donald „Kłamca„ Tusk w swoim trzecim exposé zapowiedział popełnienie spektakularnego seppuku. I to po polsku – z przytupem.
Premier już na początku swojego wystąpienia zapowiedział, że zamiast wprowadzać liberalizm i odchodzić od interwencjonizmu państwa, zrobi coś dokładnie odwrotnego. Coś, przy czym cały Gierek ze swoimi wielkimi inwestycjami to po prostu mały pikuś.
Premier z Gdańska chce mianowicie wziąć się za budowę
- elektrowni
- gazociągów
- gazoportu
- autostrad
- linii kolejowych
- kopalń
Tak proszę państwa. To ten tak bardzo znienawidzony przez narodowych socjalistów z PiS – „ultra-liberał”… Jego urząd przedstawił nawet piękny obrazek, ukazujący napływ „środków” do naszej umęczonej Ojczyzny:
Wynika z niego dobitnie, że na nasz kraj spadnie deszcz pieniędzy (z obrazka wynika, że będzie to dokładnie 499.000.000.000 (czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć miliardów) złotych. Zaiste piękna to suma, przekraczająca całoroczne przychody budżetu zaplanowane na rok 2013 o marne 100 miliardów. I to wszystko w jednym przemówieniu premiera. A ja się teraz pytam: KOMU kłamca Tusk ZABIERZE te miliardy, coby przejść do historii jako Gierek XXI wieku? Ten który zastał Polskę niezamożną i zostawił ją biedną jak „biedny pan mysz kościelny, który dostał domiar podatkowy akurat w dniu w którym jego małżonka uciekła z innym zabierając cały ich zapas sera” – jak powiedział klasyk?
Kłamca Tusk się nie przejmuje takimi duperelami jak pokrycie finansowe dla swoich obietnic. Nie takich obietnic nasz Umiłowany Przywódca nie dotrzymał. Więc te marne prawie 500 miliardów na pożegnanie to dla niego po prostu betka.
A wy, ludu kochany, trzymajcie się jak zwykle za portfele, bo „POważna ekipa” ma chrapkę na Wasze ostatnie zaskórniaki. I to jest jedyny pewny przekaz jaki wynika z Tuskowych elukubracji sejmowych.
Ja tylko cichutko zapytam, czy to ja zwariowałem – czy Świat wokół mnie, bo zawsze wydawało mi się, że to wolni przedsiębiorcy, na wolnym rynku nie zakłócanym przez lepkie łapy polityków, tworzą pracą własnych rąk i umysłów dobrobyt, z którego potem wszyscy korzystają. Jeśli na czymś można zarobić – to od razu znajdują się chętni żeby to zrobić. Ryzykują własne pieniądze i czasem im się powiedzie a czasem nie. Parlament powinien stworzyć takie ramy prawne, żeby każdy uczestnik życia gospodarczego w kraju miał równe prawa i takie same możliwości odniesienia sukcesu. Tylko (i aż) tyle.
Po jaką więc cholerę taki Tusk chce wyręczać „niewidzialną rękę rynku” i zamierza za nasze pieniądze budować te wszystkie socjalistyczne molochy? Czy produkcja energii elektrycznej nie jest dochodowa? No jest! Dlaczego więc rząd włazi ze swoimi brudnymi butami tam gdzie do niczego nie jest potrzebny? Czy te matoły naprawdę nie zdają sobie sprawy, że konkurując z innymi przedsiębiorcami ze swojej wysoce uprzywilejowanej pozycji, jednocześnie zarzynają możliwość powstania zdrowego, silnego rynku? Że tak zdeformowana gospodarka nie może być wydajna, samowystarczalna i co najważniejsze dochodowa! Zarówno dla jej graczy, jak i wspólnoty – czyli państwa. Jeśli coś jest chore u zarania, bo źle pomyślane, źle wdrożone i źle administrowane – to nie będzie dawać dochodu.
Czy naprawdę potrzebne nam są setki (tysiące!) państwowych spółek, których jedynym powodem istnienia jest zapewnienie posad kolejnym hordom nienażartych polityków i ich rodzin?
Po dzisiejszym wystąpieniu kłamcy Tuska tylko co raz większa próżniacza klasa urzędnicza może czuć się usatysfakcjonowana. Prezes o was nie zapomni, drogie pasibrzuchy. Ale bójcie się gniewu swojego suwerena. Bo ten narasta.
W oczach!