Zielona wyspa?
Statystyka to piękna dziedzina. Można dzięki niej udowodnić praktycznie wszystko. Zależy tylko jakich danych chcemy akurat użyć. Jako że niedawno zakończył się kolejny rok, przyszedł czas na podsumowania. Gazeta Wyborcza robi jak zwykle dobrą minę do złej gry i Urbi et Orbi oznajmia:
Z najnowszej prognozy Komisji Europejskiej wynika, że wzrost gospodarczy w Polsce w tym roku sięgnie 2,5 proc. Dokładnie tyle zakłada polski rząd w ustawie budżetowej na ten rok. Tę samą wartość Komisja prognozowała nam w listopadzie zeszłego roku. Z czego tu się więc cieszyć? Przecież w 2011 r. nasza gospodarka urosła aż o 4,3 proc. Z tego, że te prognozowane 2,5 proc. jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich 27 krajów Unii.
Całość okrasza efektowną infografiką, z obowiązkowym obszarem Polski zaznaczonym na zielono: „Kryzys w krajach UE”.
Nic nie można zarzucić danym Komisji Europejskiej oprócz tego, że w niczym nie pomagają one w określeniu poziomu dobrobytu w poszczególnych republikach Eurokołchozu. Zamiast pokazywać mało znaczący wskaźnik określający ZMIANĘ produktu krajowego (GDP), wystarczy pokazać po prostu jego aktualną WARTOŚĆ! Poznamy wtedy swoje miejsce w szeregu państw Europy, a jest ono oczywiście w nędznym ogonie:
Im kolor ciemniejszy, tym większa część dochodu narodowego danego państwa przypada na jednego obywatela. Średnia dla Unii Europejskiej to w tej chwili ok. 101.000 zł. Polska „zielona wyspa” wyciąga jedynie niecałe 64 tysiące! Gdzież nam do takich potęg jak Niemcy (prawie 120 tysięcy na obywatela) czy Holandia (135 tysięcy), jeśli wyprzedzają nas nawet Czesi z wynikiem 80.500 złotych na łebka!
Jedynymi krajami w Unii Europejskiej biedniejszymi od Polski są:
- Litwa (58.000 zł)
- Łotwa (51.500 zł)
- Rumunia (47.000 zł)
- Bułgaria (44.000 zł).