1% na partie? Za, a nawet przeciw!
Janusz Palikot zauważył, że paliwo antyklerykalne mu się powoli wypala, dlatego znalazł coś nowego, czym na chwilę przyciągnie uwagę mediów:
Jeszcze w czwartek do Sejmu ma trafić projekt ustawy o partiach politycznych autorstwa Ruchu Palikota. Zgodnie z nim podatnik będzie mógł odpisać od podatku 1% na rzecz partii; zlikwidowane byłyby subwencje z budżetu – powiedział wiceszef RP Artur Dębski.
Pomysł jest pozornie niegłupi, ale tak naprawdę niewiele zmienia w sposobie finansowania partii. W dalszym ciągu będą one na garnuszku „budżetu” – czyli nas wszystkich. To, że aktualnie dotacje wypłacane są „za głos” (zgodnie z ustawą dotacja na działalność partii politycznej wypłacana jest proporcjonalnie do ilości zdobytych głosów – oczywiście tylko tym partiom, które zdobędą więcej niż 3% głosów), nie zmienia faktu iż partie żyją z NASZYCH pieniędzy. Zawsze byłem za tym, żeby swoją działalność finansowały wyłącznie ze składek członkowskich.
Ale OK, załóżmy że tak musi być. Zmieńmy system wypłaty dotacji na pieniądze pochodzące z 1% podatku. Tylko dlaczego poprzestawać na corocznej dotacji a wybory urządzać co lat cztery? Jeśli można raz na rok podliczać kwotę jaką uzbierają poszczególne partie od podatników, to dlaczego nie ustalać w ten sposób liczby mandatów w parlamencie? Przywódcy partyjni i tak rozdają pierwsze miejsca na listach wyborczych według własnego uznania, niech więc desygnują imiennie odpowiednią liczbę posłów, zależnie od uzyskanego w PIT-ach poparcia.
Nie jest to tak szalony pomysł jak się może niektórym wydawać. Dzięki współczesnej technologii, podliczanie głosów oddawanych wraz z rocznymi PIT-ami może być przeprowadzana sprawnie, szybko i (co najważniejsze) bardzo tanio! Jakżeż by inaczej zachowywała się nasz „klasa polityczna”, gdyby katowski miecz wyborczy spadał na nią z czterokrotnie większą częstotliwością!
Poniższy dowcip straciłby wtedy praktycznie swój sens:
Umiera wpływowy poseł. Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr.
– Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić.
– Jak to co – wpuśćcie mnie – mówi poseł.
– Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. Zrobimy tak – spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność.
– Serio, ja już wiem – chcę trafić do Nieba – mówi poseł.
– Wybacz, ale mamy swoje zasady.
Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem – świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę. Winda jedzie, jedzie i jedzie – aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr.
Czas odwiedzić Niebo.
I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr.
– Cóż – spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los.
Poseł myśli chwilkę i odpowiada:
– Nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy – w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle.
Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół… – wprost do Piekła. Otwierają się drzwi i poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu.
– Nie rozumiem! – mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie!
Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi:
– Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach…