Potrzeba Prawicy Bezbożnej
Wybory 9 października 2011 dają precyzyjny obraz rozkładu sympatii politycznych Polaków. Jest to niestety obraz przygnębiający. Przeważająca większość z nas akceptuje sprawujących władzę socjaldemokratów (PO). Co gorsza, 1/3 głosujących popiera narodowych socjalistów (PiS)! Najgorsze jednak, że ci którzy widzą małość rządzącego kwartetu, skierowali swoją sympatię ku ultra liberalnej (w tym złym, nowym znaczeniu tego słowa) lewicy!! Wynik Palikota trochę mnie cieszy, ale tylko jako wyraźny znak sprzeciwu. Oferta tego spryciarza spod znaku różowego dildo może wstrząsnąć bezmyślnymi poplecznikami PiS, ale nie uratuje Polaków przed bankructwem, które załatwili im solidarnie (!), wszyscy postsolidarnościowi politycy.
Wydaje mi się, że remedium byłaby libertariańska Prawica. Z natury rzeczy – bezbożna.
Ruch taki byłby całkowicie przeciwny do panującej nam obecnie socjaldemokratyczno-ludowej demokracji parlamentarnej i jako taki ma nikłe szanse na zdobycie większości w Sejmie. Jednak z pewnością identyfikuje się z nim bardzo duża część świadomych Polaków mających dosyć obecnego bagna. Są oni zdecydowanie przeciwni szajce dzielącej się władzą od 1989 roku, kochają wolność, szanują prawo własności i czują gniew, kiedy słyszą że kolejny rząd zwiększa ilość urzędników w Polsce, jednocześnie napychając kieszenie klerowi. Warto zjednoczyć tych ludzi. Kto wie, może cierpliwa praca u podstaw zmieni Polaków i awans do Parlamentu RP takiej partii zaskoczy kiedyś skostniałą elitę polityczną, jak zrobił to właśnie Ruch Palikota?
Pojęcie „Prawica” jest w umysłach Polaków automatycznie związane z „Kościołem”. Ale tak samo jak stwierdzenie „Polak to zawsze Katolik” jest nie do końca prawdziwe, tak samo ideologia prawicowa nie musi być łączona z jakąkolwiek postawą religijną. Lewica nie ma monopolu na ateizm. Chodzi o to, żeby wszystkim pokazać, że jest inna droga. W moim odczuciu zupełnie naturalna i logiczna.
Nie potrzebujesz żadnego boga, żeby zgodzić się z tym, że jedynymi zadaniami jakie powinno wypełniać państwo są zapewnienie obrony granic, pilnowanie porządku publicznego i ściganie przestępców, oraz szczątkowa administracja. Wszystko inne (gospodarka, edukacja, sztuka, zdrowie, ubezpieczenia, finanse) powinno działać na zasadach całkowicie wolnorynkowych. Kościół, jako przedsięwzięcie biznesowe, oczywiście też! Ponieważ Państwo nie powinno wspomagać jednych uczestników wolnego rynku kosztem drugich, nie może ono w żaden sposób finansować kościołów. Każdy kościół miałby w wolnym kraju takie same warunki działalności. Analogiczne do tych, jakie mieliby fryzjerzy, rolnicy, bankierzy, stoczniowcy, gorzelnicy, wróżki, czy lekarze. W końcu „żadna praca nie hańbi” – nie powinna też być w żaden sposób faworyzowana. Jeśli na daną usługę czy produkt (strzyżenie, ziemniaki, lokatę, statek, wódkę, wróżbę, diagnozę albo rozgrzeszenie) będzie wystarczający popyt, to kościół będzie mógł w dalszym ciągu prowadzić swoją działalność.
Są to sprawy elementarne, ale niestety daliśmy sobie wmówić, że nie damy sobie rady bez zgrai polityków i setek tysięcy zatrudnionych przez nich urzędników… Och, poradzilibyśmy sobie i co więcej, zostałoby nam w kieszeniach znacznie więcej pieniędzy niż mamy w tej chwili.
Do tematu będę wracać, jak tylko czas pozwoli.