Co by tu jeszcze spierdolić?

Od połowy XIX wieku, czyli od czasu kiedy kilku nawiedzonych filozofów postanowiło uzdrowić Świat za pomocą socjalizmu, obserwujemy powolny upadek dobrze zapowiadającej się cywilizacji. Wszystko było takie piękne: po wiekach mrocznego średniowiecza, czasie zabobonów, wojen religijnych i feudalizmu w czystej postaci, nadeszła era oświecenia. Czas wiary w potęgę rozumu. To właśnie wtedy, dzięki rewolucji przemysłowej i związanemu z nią bezpośrednio kapitalizmowi, powstała Europa jaką znamy. Badaczom wydawało się że wkrótce poznają wszystkie tajemnice natury i zaprzęgną ja w pełni w służbę ludziom. Wszystko wydawało się możliwe a dzięki prostym zasadom i nieskomplikowanemu prawu łatwo było czerpać zyski z pracy swoich rąk albo umysłu. Każdy był kowalem swojego losu.

Aż przyszli socjaliści i dokonali zwrotu o 180º. Dzięki truciźnie jaką wlali w umysły całych pokoleń mamy obecnie do czynienia z zadziwiającym zjawiskiem – niby Unia Europejska to najwyższy stopień rozwoju demokracji a jednak prawdziwą władzę zdobywa się tu zakulisową walką stronnictw w cieniu luksusowych gabinetów. Podobno w gospodarce najważniejsza jest „niewidzialna ręka rynku”, ale w rzeczywistości w Europie nie ma żadnej gałęzi nie poddanej szczegółowej regulacji a poziom centralnie sterowanych dofinansowań wybranych branż przekroczył już dawno ten z jakim mieliśmy do czynienia za najgłębszej „komuny„. Co oczywiście wiąże się z fiskalizmem, który wciąż przekracza granice wydawałoby się nie do przekroczenia. Całkiem jak dług publiczny USA.

Teoretycznie aby to wszystko zmienić, wystarczy zebrać wystarczająco dużą liczbę podobnie myślących ludzi, założyć partię i wygrać wybory. Niby proste. Ale jest to taka sama teoria jak większość zapisów z „najdoskonalszej na Świecie” Konstytucji ZSRR! Spróbujcie przedrzeć się przez blokadę licencjonowanych mediów, które jak tylko mogą starają się utrzymać znany, wygodny dla siebie układ sił. I to bez dotacji budżetowych na działalność partyjną (107,7 milionów złotych w gotówce w roku 2011). Czym MY możemy z NIMI walczyć? Szlachetne intencje to troszkę za mało, kiedy nie ma gdzie i za co je zaprezentować.

Tak. Wszelkiej maści lewacy mogą być z siebie dumni. Pozostało jeszcze rozszerzyć te bardziej powierzchowne oznaki totalitaryzmu, np. wszczepiać obywatelom UE czipy (usłużni naukowcy naprawdę nad tym pracują!). Totalna inwigilacja czyni postępy z miesiąca na miesiąc a dzięki przeniesieniu życia socjalnego w coraz większym stopniu do Internetu, jest to prostsze niż kiedykolwiek w historii. Kraina socjalistycznej szczęśliwości już prawie gotowa… Zostały jeszcze małe szczególiki. Jeden z bardziej bezkompromisowych propagatorów idei lewicowych dał temu wyraz w ten sposób:

„Oto parę kłopotliwych pytań, w sam raz na kampanię wyborczą: czy należało zastrzelić ibn Ladena? Czy Miller i Kaczyński powinni stanąć przed Trybunałem Stanu? Czy tortury powinny być legalne? A prostytucja, marihuana, aborcja?
Ja odpowiadam: nie, tak, nie, tak. W Polsce oznacza to, że jestem miękki wobec terrorystów, mściwy wobec polityków, naiwny wobec przestępców i permisywny wobec rozwiązłości. Czyli, jak mówi Leszek Miller za Leninem, należę do „pożytecznych idiotów”.”

Jacek Żakowski, bo fragment jego tekstu przytaczam, określa kierunek w jakim podążać powinni politycy w nadchodzącej kampanii wyborczej. Oprócz nieśmiertelnej aborcji, mają się zajmować także narkotykami i prostytucją… Czyli, drogi panie Jacku, nie mamy problemu z systemem emerytalnym (piszę „systemem”, choć prawidłowo powinno się to nazywać „zorganizowanym rabunkiem”!), z duszącymi przedsiębiorczość astronomicznymi podatkami, z porównywalną jedynie z republikami bananowymi korupcją? Za to mamy rozprawiać o tym, czy torturować terrorystów?!

Brawo! Doskonały temat zastępczy na długie zimowe wieczory. Zwłaszcza dla rodzin których nie będzie stać na zapłacenie za wciąż drożejący gaz i spędzać je będą w zimnych mieszkaniach. Często jeszcze na głodniaka, bo przecież nikt rozsądny nie zaprzeczy, że na jednej podwyżce VAT-u na żywność się nie skończy, jeśli jednocześnie w ogóle nie obniżono wydatków budżetowych a zamiast zmniejszyć biurokrację (co własnymi usty obiecywał Tusk), zgodnie w wieloletnią tradycją się ją zwiększa!

Ale to nie są tematy godne „intelektualisty” Żakowskiego. Zamiast tego mamy się zastanawiać, czy postawić Millera i Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu… Och, panie Ż. Ja wierzę, że przyjdzie czas na rozliczenie całej tej żyjącej w symbiozie szajki solidarnościowo-pezetpeerowskiej. I będzie to znacznie wcześniej niż na Sądzie Ostatecznym.