Parteitag der Frau Waltz
Smutna to przypadłość, ale jakże powszechna wśród dwóch, spokrewnionych ze sobą, największych klas próżniaczych Polski: urzędników i polityków. Nagminnie zapominają skąd im nogi wyrastają. Nie wiem, czy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz jako reprezentantka obu tych grup zasługuje na jakąś taryfę ulgową? Hm… Widziałem ją nieraz w TV i sądzę że z pewnością nikomu nie przepuści i kiedy tylko może to zagra nieczysto. Taka natura. Dziś popisała się typowym dla reprezentanta PO „językiem miłości”:
Monika Olejnik: A ten pomysł, żeby był takie… świecące… reflektory?
HGW: To jest w ogóle taki pomysł, powiedziałabym trochę… Chyba autorzy nie zdawali sobie sprawy gdzie był taki pierwszy pomnik. Taki pierwszy pomnik był niestety w latach trzydziestych w Niemczech i to robił taki architekt nazistowski Speer, który dla wrażenia, emocjonalnie robił… To można w Wikipedii przeczytać, sobie tam… Wyguglować przy jakiej to okazji było, więc myślę że byłyby fatalne skojarzenia.
Och, nasza droga Haniu! Chęć przypieprzenia PiS-owi za wszelką cenę zaprawdę zaćmiewa ci umysł. Dokładnie tak samo jak vis vitalis zacnego wicemarszałka Niesiołowskiego (dziś przyznał, że zakończy działalność polityczną w momencie rozwiązania „Prawa i Sprawidliwości” – może Jarosław Kaczyński rozważyłby ten ruch? Po TAKIEJ deklaracji naprawdę warto!).
Gdybyśmy chcieli negować wszystko, co powstało w okresie sprawowania w Niemczech władzy (demokratycznie zdobytej!) przez członków Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej, to mogłoby się okazać, że musimy wykasować całkiem sporą część otaczającej nas rzeczywistości. A jakby się tak dokładniej przyjrzeć, to sama pani HGW stosuje wiele metod tożsamych z tymi, jakimi posługiwali się towarzysze z NSDAP. I to dokładnie w tym samym celu: aby utrzymać władzę. Gdyby wystarczającym argumentem za odrzuceniem projektu świetlnego pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej miałoby być to, że podobne rozwiązanie stosował Albert Speer dla podniesienia nastroju podczas nazistowsich Parteitagów, to co ze stadionem na „Euro 2012„? Wszak Niemcy wybudowali wtedy dziesiątki stadionów (i w ogóle tysiące różnorakich obiektów sportowych). Co więcej, największym dziełem Speera miał być monstrualny „Deutsches Stadion”! Jakąś analogię do „Stadionu Narodowego” gorliwy naciągacz faktów zawsze znajdzie!
Ale stadiony to dopiero początek. Są jeszcze autostrady – popisowe dzieło Donalda Tuska i spółki. Chociaż program ich budowy jest wciąż przycinany, to z pewnością będzie to coś czym PO będzie się chciało chwalić w nadchodzącej kampanii wyborczej. Co prawda jak sama nazwa wskazuje „autostrada” to wynalazek włoski (w 1924 roku oddano pierwszy odcinek z Mediolanu do Varese), ale to właśnie III Rzesza jest kolebką nowoczesnego systemu dróg ekspresowych jakim szczycą się Niemcy. Według optyki pani Hani, należałoby te drogi zaorać i jeździć po nierównych klepiskach, bo przecież to są „pomniki nazizmu„!
Można by jeszcze długo tak wymieniać (np. to naziści wymyślili sztafetę, która przynosi z Grecji ogień olimpijski na każdą kolejną olimpadę), ale doprawdy nie o to chodzi. Niektórym wszystko się kojarzy z seksem, za to inni wykorzystują każdą okazję kiedy tylko mogą przywalić konkurencji. Nawet jak wychodzi to głupio.
Głupich skojarzeń nie mieli amerykanie budując „Tribute in Light„, instalację z 88 (cholercia, toż to zakamuflowane hitlerowskie pozdrowienie!) reflektorów świecących w niebo w miejscu gdzie stały wieże World Trade Center, zniszczone 11 września 2001.
Trochę pokory, Haniu.