Czary dobre i niedobre
Czytam sobie w „Tok FM” demaskatorski artykulik o pewnej hochsztaplerce, która za (grube) pieniądze uzdrawia z chorób wszelakich. Robi to odprawiając egzorcyzmy nad zdjęciem pacjenta. Potrafi w ten sposób wyleczyć wszelkie przypadłości. Nie ma znaczenia czy to nowotwór, czy tylko błahe stwardnienie rozsiane:
„Guz nowotworowy jak dostanie krzemem po łbie, to od razu zacznie się rozpadać. Niech pani sobie zapisze: przywra kocia. Kiedy jemy surową, niedosmażoną rybę… to taki robal wstrętny, on też może spowodować nowotwory. A raka piersi to często wywołuje chlamydia. I na pewno musi być jakieś zło, jakieś robactwo, że pani tak się stało. A dzieci pani ma? Jak ma, to musimy je tak naenergetyzować, żeby zmienić im kod genetyczny. Tak, żeby nigdy nie dostały nowotworu…”
Ale nie ludzkiej głupocie każącej płacić naiwnym za użycie uzdrowicielskich „mocy” chcę poświęcić ten tekst. Chodzi o coś innego: jako eksperta, która obnaża oszukańcze praktyki uzdrowicielki Larysy, redaktorka „Tok FM” przytacza psycholożkę Katarzynę Weiler-Boratyn, reprezentującą twór pod nazwą „Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach„. Jako prawdziwy naukowiec (z urzędowym dyplomem magistra), pani psycholożka fachowo stwierdza, że:
„Egzorcyzmów nie może odprawiać osoba świecka. – Nawet nie każdy ksiądz. Jedynie ten, wskazany przez biskupa. Nikt inny.”
Ufff. Co za ulga! Miło jest wiedzieć, że w naszym kraju tylko fachowcy są uprawnieni do odprawiania obrządków magicznych. Co by to było, jakby tak byle kto zajmował się tak odpowiedzialnymi zajęciami jak odczynianie szatana, czy zdejmowanie uroków z inwentarza zaklętego przez zawistnego sąsiada… Zapewne odpowiednie służby już się zajmują uzdrowicielką Larysą. W końcu księża nie znoszą konkurencji. Zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzą pieniądze.