Czego jeszcze nie rozumieją towarzysze z PiS?

Członkowie i sympatycy PiS to ludzie specjalnej troski. Żądają specjalnego traktowania zewsząd i przy każdej okazji. Cały Świat jest po to, żeby zadowalać widzimisię towarzyszy z „Prawa i Sprawiedliwości”. Tak im się wydaje. Po prezydenckiej katastrofie owa żądza uległa eskalacji. Wczoraj zażyczyli sobie:

„Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak razem z warszawskimi radnymi zaapelował „o to, żeby Centrum Nauki Kopernik nosiło imię śp. profesora Lecha Kaczyńskiego”. – Tego wymaga zwykła ludzka przyzwoitość – powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Hofman.”

Bezczelność. Nie pojmuję, dlaczego prominentni działacze PiS tak uparcie walczą z w miarę pozytywnym wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego, jaki (zupełnie niezasłużenie) wykształcił się po jego tragicznej śmierci. Jaki mają cel w tych nieustannych niesmacznych gierkach, wymuszaniu gestów, prymitywnym zrzucaniu winy za wypadek na „określone siły”? Skąd ten egocentryzm? Czyżby wynikał on z jakichś traumatycznych przeżyć z dzieciństwa? Czyżby mama ich nie przytulała? Chyba nie, bo dobrze wiemy, że np. dla Jarka Kaczyńskiego matka zawsze jest najważniejsza. No i Partia. A Partia to On.

Więc jednak egocentryzm, mania wielkości itepe.

I to przez takich małych ludzi i ich słabości my wszyscy jesteśmy zmuszeni oglądać kolejne odcinki niekończącej się telenoweli pod tytułem „Niech tamci ustąpią, bo są be a my jesteśmy cacy”. A powinniśmy zajmować się raczej rzeczami ważnymi. Na przykład to Jarosławowi Kaczyńskiemu może serdecznie dziękować Donald Tusk, że uszła mu płazem podwyżka podatków. Zamiast walczyć o pieniądze „biednych ludzi”, Jarek kontynuuje krucjatę, której celu chyba sam nie widzi. Ale nic to, ważne żeby walka trwała.

A to, że właśnie po raz kolejny Polska została sklasyfikowana przez Bank Światowy na szarym końcu rankingu krajów przyjaznych biznesowi, to oczywiście pikuś. Jesteśmy między Namibią i Tongo. Mentalnie chyba też.