Polityka nekrofilów
Narodowa lewica rusza do kontrataku. Jej prezes, Jarosław Kaczyński, udzielił wywiadu prowadzonej przez grupę odpornych na wiedzę oszołomów „Gazecie Polskiej”. W wywiadzie wyjaśnia kilka interesujących kwestii, np. przyznaje, że tuż po katastrofie w której zginął (lub, jak oni to mówią – „poległ”) jego brat, przyjmował farmaceutyki uspokajające. Ciekawe, czy to trwało dłużej? Czy dlatego w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi mogliśmy podziwiać odmienionego Kaczyńskiego? W każdym razie teraz Jarosław Kaczyński w niczym nie ustępuje samemu sobie sprzed kwietnia… Jest znowu w formie. I jątrzy, kręci, podpuszcza, obraża – robi to co potrafi najlepiej. Zresztą nie tylko on. Jego kamraci z PiS niczym gończe psy ujadają jednym, znanym od lat tonem. Oni po prostu inaczej nie potrafią.
Czy jest w tym cokolwiek dziwnego? Sądzę, że absolutnie nic. Ta formacja, jak sama na każdym kroku podkreśla, tkwi głęboko w katolicko-narodowo-martyrologicznej tradycji. To właśnie ci ludzie reprezentują środowisko nieustannie przypominające polskie klęski. Wręcz się nimi żywiące. To oni wygrzebują z ziemi ciała zmarłych i tworzą z nich sobie amulety, mające mieć „świętą moc”. Czy można więc się dziwić, że nie mogą pogodzić się ze śmiercią? Że mnożą spiskowe teorie (dla mnie numerem jeden jest ta, według której specjalny oddział tajnych komandosów, którzy mają podziemną bazę pod płytą smoleńskiego lotniska, tuż po katastrofie wyszedł tajemnym przejściem i metodycznie, idąc w zwartym szeregu, dobijał ocalałych z katastrofy a później zniknął, wchodząc pod ziemię – wyczytałem to na portalu niezalezna.pl)?
Nie potrafiąc zaproponować nic pozytywnego oprócz oficjalnie głęboko skrywanej, jednak widocznej jak na dłoni, prymitywnej „zemsty za nasze krzywdy”, nie ma żadnego innego lepiszcza, które mogło by ich trzymać w kupie. Nie może więc sobie pozwolić na odwrót od swych średniowiecznych wartości i podjęcie cywilizowanej walki politycznej. My, normalni ludzie, cierpimy przez to podwójnie. Raz, bo jesteśmy zmuszeni do przyglądania się nekrofilskim zachowaniom tej zdegenerowanej grupki i po raz drugi, bo opozycyjne wobec PiS ugrupowania mogą robić cokolwiek, byle zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami „przeciętnego wyborcy” i wystarcza to do zdobywania (wręcz powiększania) poparcia. W efekcie PO, partia tak naprawdę mało różniąca się programowo od PiS, ma ogromną rzeszę oddanych zwolenników i nieustannie rozszerza swoje wpływy. Donald Tusk ma za co dziękować Jarosławowi Kaczyńskiemu…