Młot na Kaczora

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński zapewne wciąż jest wniebowzięty po decyzji Donalda Tuska o nie kandydowaniu w nadchodzących wyborach prezydenckich. Ma się z czego cieszyć a uboga paleta potencjalnych kandydatów PO na Prezydenta RP może go w owej radości jedynie wzmacniać. Bądźmy szczerzy: Radosław Sikorski lub (tym bardziej!) Bronisław Komorowski, mogą mieć poważne trudności w pokonaniu nielubianego, ale jednak wciąż posiadającego szerokie poparcie w pewnych grupach społecznych Lecha Kaczyńskiego. Komorowski nigdy nie cieszył się jakąś szczególną sympatią szerokich mas wyborców. To polityk miałki, bez poglądów, starający się unikać jakichkolwiek wyraźnych deklaracji w sprawach zasadniczych. Co więcej, wielokrotnie zdarzało mu się w gładkich słowach i z nieodłącznym uśmiechem na twarzy oczerniać innych, przekręcać oczywiste fakty czy wmawiać pasujące jego własnej doktrynie interpretacje zdarzeń, wobec których obiektywna ocena zdawała się stać w jawnej sprzeczności. Wystarczy chociażby przypomnieć jego bezwarunkowe poparcie dla Lecha Wałęsy wbrew oczywistym faktom.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z Radkiem Sikorskim. Po pierwsze dla większości Polaków nie jest do końca jasne czy ten Sikorski to tak do końca nasz rodak, czy może jest poddanym brytyjskiej Królowej a w ogóle nie wiadomo co ona tam wyprawiał w Afganistanie… No i ten nie do usunięcia problem z „lady Sikorski„. Pal sześć, że to „silna osobowość”, jak powiedział poseł Palikot. O wiele gorsze jest to, że to prawdziwa amerykańska Żydówka z Nowego Jorku. Co jak co, ale jak każdy prawdziwy Polak wie, „Żydzi zabili nam Chrystusa„. Nie ma najmniejszych szans iżby pierwszą damą Prezydenta RP została potomkini pogromców Zbawiciela. Taki numer nie przejdzie.

Czy w takim razie jesteśmy skazani na kolejne pięć lat z Lechem Kaczyńskim? Jest mała szansa, że nie. Ale wymagało by to nadludzkiego wręcz poświęcenia i nadzwyczaj wytężonej pracy w szeregach Platformy Obywatelskiej. Osobiście wątpię, czy stać ich na jedno i drugie. Ale mój szczwany plan jest taki (oddaję go na zasadzie otwartej licencji Creative Commons):

  1. Donald Tusk wycofał się kandydowania. To dobrze. Teraz to samo muszą zrobić Bronisław Komorowski (niezwłocznie) i Radosław Sikorski (mniej więcej za miesiąc).
  2. W tym czasie, należy wyszukać w szeregach Platformy Obywatelskiej osobę, która zostanie Prezydentem. Musi ona być członkiem partii a nie kimś z zewnątrz, jeśli chcemy żeby nie było najmniejszych wątpliwości, że to kandydat PO. Oczywiście musi to być ktoś godny zaufania, ktoś dla kogo PO jest pierwszą partią w życiu.
  3. Musi to być osoba z drugiego, czy wręcz trzeciego rzędu partyjnego. Ktoś, kto nie jest umoczony we władzę na szczeblu centralnym. Ktoś nie będący członkiem rządu, nie udzielający się w mediach. Może ktoś „z terenu”, pełniący jakąś funkcję w lokalnym samorządzie na prowincji? To dodawało by jakiś procent głosów od wyborców sympatyzujących z PSL.
  4. Kandydat musi odznaczać się nienaganną prezencją, nie mieć kłopotów z wysławianiem się (bez żadnego jąkania się, postękiwania, bez naleciałości regionalnych w wymowie). Jednocześnie nie musi być wybitnym specjalistą w jakiejkolwiek dziedzinie.
  5. Kandydat nie może być młodszy niż 35 lat i starszy niż 50 lat.
  6. No i najważniejsze: musi być kobietą. W pełni tego słowa znaczeniu.

Jeśli Donald Tusk i spółka marzą o przejęciu pełni władzy w Polsce, to taki kandydat ma w mojej opinii największe szanse na zdobycie prezydenckiego stolca a przy okazji idealnie wpasuje się w wielokrotnie przedstawianą przez Tuska wizję struktury władzy w RP: silny premier, reprezentacyjny prezydent.

Gdyby PO miało jaja i zdecydowało się na taki ruch, to z polską „Sarą Palin” mogliby wygrać już w pierwszej turze. Chyba nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że gdyby dać do wyboru Polakom nieporadnego Lecha Kaczyńskiego, albo eurosocjalistę Jerzego Szmajdzińskiego, albo katolickiego fundamentalistę Marka Jurka, albo wyalienowanego Andrzeja Olechowskiego to na ich tle atrakcyjna i inteligentna kobieta ma wygraną w kieszeni! Co więcej, taki ruch zniweczył by sens zastosowania tego samego co zawsze, prymitywnego „sposobu na wrogów” jakiego użycie z nieukrywaną satysfakcją zapowiedział w wywiadzie dla Newsweeka prezes PiS Jarosław Kaczyński. Gdyby zabrać im nawet ten słaby, ale jednak oręż w walce z PO, to partia Kaczyńskich po kolejnej wyborczej porażce odeszła by na zasłużony śmietnik historii najdalej w rok po wyborach.

Tylko czy znowu górą nie będą wybujałe ambicje co poniektórych działaczy PO? Cóż, Polak jest cierpliwy. Wytrzymaliśmy dwie kadencje z kłamcą i pijakiem Kwaśniewskim, to dziesięć lat z mrukliwym Kaczyńskim to dla nas pestka. Ale w 2015 możemy nie mieć już ochoty na prezydenta z PO.