Szczęściarz Polański

Roman Polański

Roman Polański miał sporo szczęścia kiedy szwajcarska policja zaaresztowała go na lotnisku w Zurychu w ostatnią sobotę. Mógł trafić gorzej. Dla przykładu, komuś w Polsce mogło by wpaść do głowy, że „prawo niech prawo znaczy” i potraktować poważnie amerykański list gończy. Wtedy monsieur Polanski miał by do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości. A mogło by to się skończyć poważną stratą dla światowego dziedzictwa kulturowego. „Liberalny” rząd Donalda Tuska forsuje bowiem ustawę, karzącą pedofilów na kastrację.

Jak to „liberałowie”, Tuskowcy stanowczo podkreślają, że chodzi jedynie o „odwracalny zabieg farmakologiczny„. Czy jednak dla kruchej psychiki wrażliwego artysty (jakim  z pewnością jest Roman Polański), każda tak poważna ingerencja nie niesie niebezpieczeństwa prawdziwie destrukcyjnych skutków? Czyż nie zachodzi obawa, że autor oskarowych „Noża w wodzie„, „Dziecka Rosemary” i „Pianisty” w wyniku lekarskiej intwerwencji straci swój reżyserski pazur? Że przytępione przez silne medykamenty zmysły nie pozwolą mu kolejny raz stworzyć dzieła na miarę owych arcydzieł z przeszłości? Czyż nie był by to koniec Wielkiego Twórcy Kina?

Z pewnością nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że tak by się stało. Z miejsca zawiązało się prawdziwe nie-pospolite (boć to przecie nie „chamstwo”, a faktyczna „elita” się skrzyknęła) ruszenie złożone z rozmaitych ludzi kultury – przeważnie filmowców, mające na celu pociągać za wszelkie sznurki i wywierać wszystkie możliwe naciski na każdego kto mógłby spowodować uwolnienie „wesołego Romka”. Nawet polski Minister Kultury, szanowny pan Bogdan Zdrojewski [PO], jest „zszokowany” aresztowaniem i ewentualnymi jego konsekwencjami. Postanowił poruszyć niebo i ziemię, żeby reżyser został jak najszybciej zwolniony. Zapewne jego szok pochodzi od wiedzy jaką musiał nabyć podczas wewnątrzpartyjnych debat przed poparciem wyżej wspomnianej ustawy kastracyjnej. Minister wie jak traktowani są pedofile w więzieniach, więc dlatego zapewne jego partia (jak to „liberałowie”) postanowiła ulżyć ich losowi i zamienić osadzenie (grożące poważnymi uszczerbkami ciała), na „leczenie”.

Podejrzewam jednak, że Polańskiego nie urządza ani jedna (więzienie) ani druga (kastracja) opcja, więc gdy tylko „pożyteczni idioci” z Polski wykonają swoją robotę i doprowadzą do jego uwolnienia (co stanie się zapewne dosyć szybko), zaszyje się w jakimś bezpiecznym kraju i nie będzie z niego wyściubiał nosa. Ja bym tak zrobił.

Acha – i niech mi nikt więcej nie mówi, że prawo jest równe dla wszystkich, że Temida jest ślepa i wszystkie tego typu bzdury…