Prawdziwa blondynka

Pani posłanka do Parlamentu tzw. Unii Europejskiej, Lidia Geringer de Oedenberg (primo voto Ulanowska), w patetycznym wpisie na swoim blogu tak oto miauczała z powodu coraz liczniejszych antyunijnych tekstów pojawiających się m.in. w Internecie (fragment):

Furorę w Internecie robią różni mądrale obalający tzw. „euromity”. To, co wywołuje gromki śmiech na sali plenarnej, jako przykład beznadziejnej indolencji, na YouTube „sprzedaje się” jako obnażanie ukrytych unijnych „spisków”. Na internetowych forach ceni się odwagę wszelkich euroignorantów, którzy nie zostawiają na Unii suchej nitki. No dobrze, a gdyby tak dać im moc sprawczą i „wyzwolić” się z Unii, lub też wyobrazić sobie, że nigdy do niej nie wstąpiliśmy …
Puśćmy wodze fantazji:

– Moglibyśmy dalej zbierać pieczątki w paszportach, wypełniać formularze wizowe zwiedzając eleganckie ambasady, by po uiszczeniu opłaty za stempelek wreszcie wyruszyć w świat…

– Moglibyśmy nawiązywać ciekawe znajomości odczekując „swoje” nawet w kilkugodzinnej kolejce na granicy, czy przy okienku jakiegoś „wopisty” na lotnisku…

– Moglibyśmy nie płacić podatków od wynagrodzeń za granicą, tylko dalej pracować na czarno, a nasz polski dyplom oprawić w ramki i spoglądać nań z nostalgią znad zmywaka…

Mój komentarz na te brednie, napisany pod wpływem impulsu był taki:

Zachodzę w głowę, jak tak kłamliwa osoba jak pani Lidia o trudnym nazwisku może nas pouczać o „dobrodziejstwie” tzw. Unii… Ani układ z Schengen (czyli wielostronna umowa o zniesieniu kontroli granicznych), ani wiele podpisanych przez Polskę umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, nie mają NIC wspólnego z UE!
Dlatego w dalszym ciągu jesteśmy kontrolowani wjeżdżając do Zjednoczonego Królestwa, które układu nie podpisało, a np. do Norwegii wjeżdżamy bez kontroli, pomimo tego, że członkiem UE w ogóle nie jest!
Co więcej, bycie wewnątrz UE w tych sprawach NIC nie daje, co widać na przykładzie wiz do USA… Na nic nadymanie się Unii. Żadna „jednolita” polityka nic tu nie daje!
A jeszcze o autostradach – jak wprowadzicie nam UNIJNE opłaty za emisję CO2, to nie tylko na drogi nie będzie nas stać, ale i będziemy musieć zastawić ostatnią koszulę…

Zamieszczam, coby nie umknęło.

Pastwienie się na spryciarką Lidią wydaje się być rzeczą banalnie prostą. Dzięki kłamstwom powstawały nie takie imperia jak kolos na glinianych nogach, czyli UE…

O wiele ciekawsze było by opisanie jak to słodka  Lidia potrafi ZARABIAĆ na Unii, bo jest to przypadek typowy i powszechny dla niemal wszystkich euro agitatorów jej pokroju. W skrócie: europosłanka zajmuje się „absorpcją”, jak to się ładnie mówi „środków”, poprzez organizowanie „bezpłatnych” szkoleń. Po szczegóły odsyłam do jej oficjalnej witryny: lgeringer.pl.