Dobić gospodarkę…
Vice-minister gospodarki w moim* rządzie, pan Maciej H. Grabowski (doktor), powiedział dziś, że w związku z kryzysem nie można pozwolić na obniżkę stawki liniowego podatku dochodowego dla firm (obecnie 19%), do poziomu najniższej stawki podatku dochodowego osób fizycznych (obecnie 18%).
„Zmiany związane z podatkiem liniowym trzeba odłożyć m.in. z powodu kryzysu” (…) „Duże zmiany nie są wskazane ze względu na ryzyko dla finansów publicznych”.
Czyli zamiast pomocy, przedsiębiorcy mogą od socjalistycznego rządu Donalda Tuska oczekiwać jedynie dalszego rabunku! Pan doktor nie widzi związku między kondycją gospodarki a poziomem fiskalizmu. A podatki trzeba obniżać właśnie teraz, panie doktorze! Za to „finanse publiczne” (czyli po ludzku: zbiór forsy jaką uda się zagrabić obywatelom), trzeba po prostu poddać lustracji i szukać oszczędności (co nie jest trudne – no chyba że samemu ma się interes w tym, żeby „budżet” nie oszczędzał).
Ale czego się spodziewać po „doktorze nauk ekonomicznych”, zawodowym naukowcu, który zapewne nigdy nie spotkał się z problemami zwykłych ludzi, pracujących na tą przepotężną klasę próżniaczą? Na wszelkich „profesorów”, „ekspertów”, „wybitnych specjalistów w dziedzinie…”. Otóż jeszcze niedawno, kiedy pan doktor nie był jeszcze vice-ministrem, tak uzasadniał bandycko wysokie obciążanie podatkami ceny paliw (fragmenty artykułu pana doktora Macieja H. Grabowskiego, jaki ukazał się w Rzeczpospolitej, w dniu 4 lutego 2006, podkreślenia moje):
Czy podatki na paliwa muszą być wysokie?
Krótka odpowiedź na to proste pytanie brzmi: nie tylko muszą, ale i powinny. Przemawiają za tym argumenty ekonomiczne, ekologiczne i związane z bezpieczeństwem energetycznym. (…) Gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa adoptują się z czasem do wyższych cen, co przynosi również korzyści. W dłuższym okresie prowadzi to do niższego uzależnienia polskiej gospodarki od światowych dostawców paliw i wahań cen na rynkach międzynarodowych. (…) Wyższe podatki oznaczają wyższe dochody budżetu. Opodatkowanie paliw jako źródło przychodów budżetowych ma istotne zalety, bo jest stabilnym źródłem, tanim w administracji i łatwym do egzekwowaniu. (…) Zużycie paliw płynnych niesie ze sobą różnorodne negatywne efekty, które powinny być dodatkowo opodatkowane. Najczęściej wymienia się cztery rodzaje kosztów społecznych związanych z korzystaniem z pojazdów. Najbardziej oczywiste to koszty wypadków, a więc szkody powypadkowe oraz koszty rehabilitacji ofiar wypadków. Następne istotne to koszty wynikające z zatłoczenia dróg, a więc straty dodatkowego czasu jazdy, które użytkownicy sami powodują. Inne koszty związane z użytkowaniem pojazdów to koszty budowy i odtworzenia infrastruktury drogowej, co wynika z fizycznego zniszczenia dróg przez pojazdy. Najpoważniejsze koszty społeczne związane są ze zniszczeniem środowiska, które przejawia się w różnej formie: zanieczyszczenia powietrza, skażenia hałasem, degradacji krajobrazu spowodowanej budowanymi drogami czy parkingami. Należy dodać, że te efekty mogą mieć dalsze konsekwencje np. mogą sprzyjać rozwojowi niektórych chorób, degradacji lasów, czy procesowi ocieplania. (…) Akcyza na paliwa płynne stanowi pewne przybliżenie odzwierciedlające koszty społeczne, których nie ma w cenie, ani w podstawowym podatku VAT. Zachęca w ten sposób użytkowników pojazdów by wzięli pod uwagę koszty, które mimo woli związane są z jazdą samochodem. (…) W dłuższym okresie wyższe ceny paliw oznaczać będą wyższą efektywność pojazdów (lepsze silniki) i niższe zużycie paliw. Dodatkowo może wystąpić efekt szybszego złomowania paliwochłonnych samochodów i zastępowania ich nowymi. Badania prowadzone przez Komisje Europejską wskazują, że wzrost ceny paliw o 1% powoduje spadek ich zużycia o 0,2%. W dłuższym okresie spadek ten jest szacowany jako dwukrotnie większy…
Ręce opadają. To napisał minister „liberalnego” rządu, z „prawicowej” partii!
Panie doktorze, vice-ministrze! Jeżeli wyższa akcyza na paliwo „zachęca” użytkowników dróg żeby „wzięli pod uwagę koszty”, zmniejsza „zatłoczenie dróg” i „wypadkowość” (no i magiczne „ocieplenie”), to dlaczego zatrzymywać się na obecnym poziomie! Rynek działa wbrew panu (no bo cena ropy uparcie pikuje w dół), przez co z pewnością wkrótce wzrośnie ilość wypadków na drogach a posiadacze samochodów przestaną się liczyć z kosztami ich eksploatacji uparcie jeżdząc bez celu po ulicach miast, przez co nie tylko nastąpi skażenie hałasem ale i globalne ocieplenie zanotuje kolejny rekord wzrostu! A pan nic!? Idź pan na całość. Jak na prawdziwego polskiego „prawicowego liberała” przystało.
* – przypominam, że „mój rząd” nie oznacza, że go popieram. Piszę tak, ponieważ jest to administracja pracująca za m.in. moje pieniądze i teoretycznie mając również mnie służyć.