Socjalizm idzie! Trzymajcie się za portfele ludzie!

Drogi tow. Donald Tusk zapowiedział właśnie, że „trzyma oko i ucho na pulsie” i wzorem swoich towarzyszy z bratnich partii socjalistycznych z całego niemal eurosojuza, ogłosił „plan walki z kryzysem”. Z owego najbardziej rzuca się w oczy straszna kwota 91,3 mld złotych, którą nasza ukochana koalicja zamierza wyrwać z naszych kieszeni, ale na szczęście nie jest aż tak źle. Jak pisze zawsze precyzyjna „Wyborcza”:

Kwota całego planu w wysokości 91 mld zł jest umowna, bo zaliczono do niej planowane wcześniej obniżki podatków oraz dodano poręczenia i gwarancje, które nie są jeszcze wydatkiem…

Ale nie powinno nas to uspokoić zupełnie, bo z drugiej strony rabunek Państwa się nasili:

Dodatkowo gabinet Tuska chce: (…) aby kierowcy dołożyli się do Rezerwy Solidarności Społecznej, którą utworzy po to, by w czasie kryzysu zebrać pieniądze na wsparcie najmniej zamożnych. Premier zapowiedział, że pieniądze do Rezerwy budżet zbierze z „umiarkowanej” podwyżki stawek podatku akcyzowego od napojów alkoholowych oraz „samochodów importowanych z silnikami powyżej 2 litrów”. Akcyza od tych aut wzrośnie z 13,6 do 18,6 proc.

a oto co o owej „umiarkowanej podwyżce” myślą fachowcy:

Przedstawiciele branży samochodowej są zaszokowani. – Pan żartuje! – nie chciał uwierzyć dyrektor Jakub Faryś z Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego grupującego niemal wszystkie przedstawicielstwa firm samochodowych w Polsce. – W całej Europie zapowiada się wsparcie dla branży motoryzacyjnej w czasie kryzysu i nie słyszałem, aby ktoś planował podnoszenie podatków. To zły sygnał dla nabywców samochodów. I nie ma co się dziwić, że koncerny samochodowe omijają Polskę ze swoimi inwestycjami, skoro dostają takie sygnały od rządu – powiedział nam Faryś.
Krytyki nie krył też Wojciech Drzewiecki, szef firmy Samar, ekspert branży motoryzacyjnej. – To jest podwyżka stawki akcyzy o 40 proc., więc trudno powiedzieć, że jest umiarkowana. Nasz rynek motoryzacyjny potrzebuje wsparcia, a nie kolejnego uderzenia w łeb wyższymi podatkami – powiedział Drzewiecki. Nie krył wątpliwości, czy planowa podwyżka podatku zapewni oczekiwane przez fiskusa dochody. – Samochody z silnikami ponad 2 litry to tylko 6,3 proc. wszystkich nowych aut sprzedawanych w Polsce. Wszyscy zainteresowani zakupem takich aut będą je chcieli kupić, zanim podatki pójdą w górę, więc teraz ich sprzedaż wzrośnie, ale potem – mocno spadnie. Kierowcy zainteresowani autami z silnikami ponad 2 litry, aby oszczędzić na podatkach, będą wtedy sprowadzać używane auta – przewiduje Drzewiecki.

Konkluzja może być tylko jedna: podatnik nie może spać spokojnie kiedy rząd obraduje… A co dopiero TAKI, ultra-europejsko-socjalistyczny rząd towarzysza Tuska et consortes.