Janosik w spódnicy
Jedna z moich posłanek do Europarlamentu, socjalistka Lidia Geringer de Oedenberg, poczuła konieczność wytłumaczenia maluczkim o co tak naprawdę chodzi w walce o ustalenie siedziby Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii (zwanego w skrócie, nie wiedzieć czemu, EIT) we Wrocławiu. Pisze między innymi tak (podkreślenia moje):
Podaje się ogromne sumy z unijnego budżetu, które możemy zyskać lub stracić, dzięki EIT, tymczasem projekt ma zagwarantowane tylko 3 mln euro na ten rok, a do końca 2013 r. zaledwie 308 mln euro. Duże sumy to trzeba dopiero znaleźć u przyszłych inwestorów, czyli wymieniane ponad 2 miliardy euro – to pieniądze prywatne lub państwowe, ale nie unijne, dodatkowo nie zabezpieczone w żaden sposób.
Jak to jest, że kiedy dowolny socjalista dorwie się do żłobu, dostaje jakiejś szajby, zaćmienia od nagłego szczęścia i traci kontakt z rzeczywistością? Dla posłanki Lidii 9.500.000 złotych na kilka miesięcy, a później nie mniej niż 192.000.000 złotych rocznie to kwota o której niemal nie warto mówić! W obliczu grubych miliardów na które ma chrapkę z kieszeni innych niż budżet Unii, kilkaset milionów to po prostu pestka nie warta szumu…
Zazdroszczę pani L. GdO swobody w szastaniu pieniędzmi podatników. Jednocześnie dziwię się wszelkiej maści lewakom, że popierają osoby tak bezczelne i pozbawione resztek przyzwoitości. Choć może nie powinienem? Może pani Lidia tylko wprowadza w czyn to, przed czym już dawno ostrzegali pospólstwo polscy księża mówiąc z ambon o sowietach, że wszystko mają wspólne – ziemię, inwentarz a nawet baby! Nasza światła posłanka po prostu czyni tak z naszą kasą.
Tylko dlaczego mam przeczucie, że te miliardy Lidii i tak znikną z naszych kieszeni…