Profesor Bartoszewski i Doktor Wałęsa
Czy można się dziwić, że obecny Rząd dokonuje spektakularnego kroku w tył, zawodzi kolejnych wyborców bezczelnie przyznając, że nie wszystko można powiedzieć w kampanii wyborczej ale za to ze wszystkiego można się potem wycofać, jeżeli Tusk „wspiera” się takimi oto autorytetami (definicję „autorytetu” w RP przytaczam na końcu tego tekstu): Władysławem Bartoszewskim i Lechem Wałęsą?
Pierwszy acan kontynuuje jazdę na maksa bez trzymanki, a jako pieszczoch merdiów jest co i raz łechtany przy byle okazji, czy nawet zupełnie bez niej. Teraz okazją były Targi Książki, gdzie zrobiono 'event’ w celu pobudzenia sprzedaży wydawnictwa z zapisem 'wywiadu-rzeki’ jaki raczył dać 'profesor’. Nie wiem o czym rozprawia on na kartach dwóch opasłych tomów, ale im bardziej usłużne określonej, obcej mi, opcji media będą go promować – tym bardziej będę mieć doń stosunek negatywny. Podczas popisów jakie w ogniu kampanii wyborczej prezentował pan „autorytet” miałem do niego stosunek absolutnie obojętny – ot, starszej osobie nie sposób mieć za złe że zachowuje się czasem w sposób dziecinny. Ale kiedy po wyborach Tusk dziękował za pomoc właśnie Bartoszewskiemu, następnie powierzył mu funkcję swego doradcy, a wszyscy zgodnym chórem spijali słowa z jego ust (jakiekolwiek by one nie były) – tego już było za wiele! Oj, przebrała się miareczka!
W. Bartoszewski ma życiorys zaiste barwny (aczkolwiek znalazło by się w nim wiele podkolorowań), ale im więcej widzę go w telewizji, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu iż wspominane już merdia zrobiły jego psychice wielką krzywdę – utwierdziły go bowiem w błędnym przekonaniu że jest nieomylny i powinien wypowiadać się w kwestiach najważniejszych. Nic bardziej błędnego. Pan Władysław jest tak naprawdę człowiekiem małym, łasym na splendory, niezwykle zawistnym a także posługującym się niewybrednym językiem wobec swoich przeciwników (zupełnie jak jego przyjaciel – Niesiołowski).
Ale określeniu „mały człowiek” nowe znaczenie nadaje druga podpora Platformy Obywatelskiej – Lech Wałęsa. Do multi-doktora Wałęsy pasuje wiele zgrabnych określeń: od banalnego ’Dyzma XXI wieku’, poprzez piękne ’od nendzy do piniendzy’, aż po klasyczne ’miałeś chamie Złoty Róg’…
Świat według Lecha jest prosty jak drut – mając Matkę Boską za pomocnika, samowtór pokonali oni Światowy Komunizm nie tylko przywracając Polsce niepodległość, ale i doprowadzając do upadku cały Blok Wschodni, ze Związkiem Radzieckim na czele. Niewdzięczny Naród nie poznał się jednak na szlachetnych uczynkach Leszka i nie dał mu doprowadzić Dzieła do końca… Co gorsza, teraz znajdują się czarne owce śmiałe podnosić rękę na największy polski autorytet i wytykać mu różne grzechy z przeszłości, o których (jestem tego zupełnie pewien) sam Wałęsa myśli że nie mają żadnego znaczenia lub wręcz nie miały miejsca, a na które ludzie mają twarde dowody!!! Wkrótce wydane zostanie pierwsze poważne opracowanie naukowe na ten temat, a osoba autorów (współpracownicy IPN) może rozwiać obawy o rzetelność prezentowanych tam materiałów. Mam nadzieję, że ostatecznie zamknie to temat Lech Wałęsa w polskiej polityce.
No dobrze… Kto następny do golenia?!
Obiecana definicja, za Bronisławem Wildsteinem:
Autorytet. Osoba, której zdanie zamyka dyskusję. Kategoria intelektualna, moralna i polityczna. Autorytety żyją na salonie. Są obiektem kultu [patrz: kult]. Nie wolno ich krytykować ani analizować ich życiorysów poza oficjalną biografią. Uporządkowane są hierarchicznie. Ich lista aktualizowana i poprawiona, zawierająca potrzebne wyjaśnienia, publikowana jest regularnie w „Gazecie Wyborczej” [patrz: „Gazeta Wyborcza”]. Dziennikarze zwłaszcza mediów elektronicznych muszą znać ją na wyrywki. Może zdarzyć się – oczywiście, niezwykle rzadko – że autorytety nie do końca ustalą obowiązującą prawdę [patrz: prawda]. Zdanie autorytetu pomniejszego może wówczas nieco różnić się od stanowiska autorytetu większego. Dziennikarz, który odwoła się do zdania niewłaściwego, naraża się na ośmieszenie. Za niektóre występki, tudzież niewłaściwe wypowiedzi, autorytet może zostać z listy skreślony. Istnieją osobniki, które nie chcą rozumieć, że stanowisko autorytetów daną kwestię rozstrzygnęło. Może to być spowodowane ignorancją lub złym charakterem, a najczęściej obu przypadłościami naraz. Kwestionowanie autorytetów jest postawą antydemokratyczną. Tę zasadę sformułowało zgromadzone w Klubie „Doświadczenie I Przyszłość” grono autorytetów, które ze względu na bezpieczeństwo (działo się to w czasie krwawej dyktatury Kaczyńskich) pozostało anonimowe.