Jesień Muminka

Jarosław Kaczyński przemawia do mnie teraz prosto z Sejmu (wygłasza kontr-expose Donalda Tuska) i oczywiście mówi z głowy. Jak wiadomo już starożytni zauważyli, że z pustego i Salomon nie naleje, więc doszukiwanie się sensu w owym słowotoku jest bezcelowe. Wstyd mi jedynie, że J. Kaczyński nie potrafi się pozbyć swojej małości (dosłownej i w przenośni). Nie dość, że każe na siebie czekać całemu Sejmowi, nie potrafi przeprosić za przerwę w obradach, to jeszcze przytacza kompletnie abstrakcyjne zarzuty, dopominając się ostentacyjnie przeprosin od Tuska, za słowa nie-Tuska… Megalomania małych ludzi jest jednak nieskończona.

Dziwne, że najbliżsi (czy raczej najwyżsi np. L. Dorn) ludzie Kaczyńskiego od niego odchodzą a zostają jedynie mali (czy może niewysocy np. P. Gosiewski). Widocznie kompleksy J. Kaczyńskiego ostatnio się pogłębiły. Co smuci.